Nie potrafię patrzeć oczami nieba, choć chciałabym.
Nie lubię słuchać i czytać o tym, czego nie potrafię, choć
powinnam.
Ale po tę książkę sięgnęłam.
Uwiodła mnie nie pięknymi obietnicami o zmianie
światopoglądu, o przełomie, który po jej lekturze się dokona.
Uwiodła mnie stylem. Tym, w jak piękny sposób opisano piękno
Tego, który pięknie potrafi patrzeć.
Kilka słów w jednym z chrześcijańskich portali i wiedziałam,
że książkę mieć muszę...
Ślepi żebracy siedzący przy drodze i On, który tamtędy
przechodził. Jak pięknie można było to opowiedzieć...
Jego głos był miły i miękki, ani trochę nieprzynaglający czy
zdenerwowany – wręcz odwrotnie. Na dźwięk Jego głosu nagle wszystko jakby
zamarło i czekało z zapartym tchem. Tak właśnie było. Aniołowie bez wątpienia
również brali udział w tym pochodzie, stojąc na obrzeżach tłumu. Razem z nim wyciągali
swoje szyje, razem z nim wytężali wzrok, razem z nim natężali słuch. Całe
stworzenie bowiem oczekiwało, stojąc na palcach stóp, na przyjście tego
obiecanego ziarna, które pewnego dnia przywróci utracony Raj. Dziś przynajmniej
część tego Raju zostanie przywrócona. Niczym chłodna bryza z Edenu,
niewzruszone rozlewisko ich ślepych oczu zostanie naruszone i uzdrowione. Kiedy
przyjdzie, zaszeleści opadniętymi liśćmi zapomnianego ogrodu pachnącego wonią
Królestwa Bożego."
Leif Hetland "Patrzeć oczami nieba"
Patrzenie przez niebieskie okulary wymaga wspięcia się na wysoki poziom.
Pisanie o tym językiem pełnym metafor też jest sztuką.
Może kiedy dokonam pierwszego, spróbuję drugiego.
Pisanie o tym językiem pełnym metafor też jest sztuką.
Może kiedy dokonam pierwszego, spróbuję drugiego.
Komentarze
Prześlij komentarz