Niezapomniane dzieciństwo.

'Pana Szymona Baumana codziennie można spotkaćw parku. W długim płaszczu i czarnym kapelauszu spaceruje asfaltowymi alejkami, a potem zmędzony siada na ławce. Może tak siedzieć godzinami. Ma przymknięte oczy i wygląda jakby drzemał. Ale on nie śpi i chyba nikt z ws nie zgadłby, o czym wtedy myśli. Kiedyś opowiedział mi o tym, a zaczął tak:
- Wystarczy, że zamknę oczy, a znowu widzę pod powiekami te obrazy. Jedne trochę wyblakłe, jakby zamazane, na innych widać wyraźnie każdy szczegół. Ciągle powracają, a z nimi ten mały chłopczyk w krótkich spodenkach i sznurowanych bucikach.

Dziwne, bo dawniej do ciemnej i wilgotnej piwnicy nie zszedłbym za nic na świecie. Bałem się słabo oświetlonych schodów, pająków i tego, co mogło się czaić za zakrętem. A teraz piwnica była jedynym bezpiecznym miejscem, do którego wszyscy pędzili ile sił w nogach.

Pan Szymon Bauman zdjął kapelusz i przetarł czoło. Rozejrzał się wokoło. Zamiast drzew, ławek i trawnika widział mury, niemieckich strażników i ludzi z niebieskimi gwiazdami na rękawie.

Na samo wspomnienie getta pan Szymon Bauman wstał z ławki i zaczął niespokojnie przemierzać parkowe alejki.

Wiele obrazów z getta zamazuje się panu Baumanowi we wspomnieniach, ale niektóre pamięta bardzo dokładnie. Na przykład dzień swoich urodzin, kiedy dostał od mamy najpiękniejszy prezent na świecie. Były to dwie kostki cukru zawinięte w żółty, błyszczący papier.

- Wiesz, synku, tak naprawdę to nie nazywasz się Szymon, tylko Staś. Zapamiętaj, jesteś Stanisławem, Staszkiem - powtarzała. - A na anzwisko masz Kalinowski.
Potem zdarzało się, że budziła mnie w środku nocy i potrząsając za ramię, pytała:
- Powiedz, jak się nazywasz?
Na początku jeszcze się myliłemi wtedy mama się denerwowała, ale w końcu zapamiętałem i zawsze odpowiadałem jak chciała:
- Naywam się Staś Kaliniwski - mówiłem, a Mama całowała mnie, otulała pierzyną i pozwalała dalej spać.
Nic z tego nie rozumiałem, ale ona wiedziała, że po wyjściu z getta będę miał nowe imię i nazwisko. jeśli miałem przeżyć, nie mogłem już  być Szymonem Baumanem. Miałem zostać Staszkiem Kalinowskim, a mama pomagała mi to zapamiętać. Zadbała też o to, żebym potrafił bezbłędnie wyrecytować Ojcze nasz i Zdrowaś Mario. Wszystkie polskie dzieci znały te modlitwy i gdyby kiedyś Niemcy kazali mi głośno się modlić, nie mogłem popełnić najmniejszego błędu.

Pan Szymon do dziś pamięta zapach tamtych proszków i mydeł. (wywożony na ciężarówce z mydłem)

Teraz, wiele lat po wojnie, starszego pana Szymona Baumana można codziennie spotkać w parku. W długim płaszczu i czarnym kapeluszu spaceruje asfaltowymi alejkami. Gdy się zmęczy, siada na ławce, przymyka oczy i wygląda jakby drzemał. Ale on nie śpi i chyba nikt z was nie zgadłby, o czym myśli. Pewnego razu zapytałam go o to i wtedy opowiedział mi tę właśnie historię.

Renata Piątkowska "Wszystkie moje mamy'

Komentarze